Spotkałem się w pubie z moimi przyjaciółmi, z którymi kończyłem studia w Bydgoszczy. Każdy z nas jest już lekarzem, większość otworzyła swoje praktyki.
Otolaryngologia w Bydgoszczy dużo zyskała
Pośród nas jest nawet małżeństwo. Monika to laryngolog, ma swoją praktykę na ulicy Cekcyńskiej, a Marek jest to otolaryngolog Bydgoszcz, choć to to samo, koniecznie chce to rozgraniczyć. Wciąż opowiada, że otolaryngologia to skrót od otorynolaryngologia i sam woli nie używać zdrobnień i kolokwializmów dotyczących swojej pracy, ponieważ traktuje ją bardzo poważnie. Czasami, aż nadto, ponieważ bardzo łatwo można go urazić. Szczególnie to robią pacjenci, jak przychodzą do recepcji i pytają czy pan laryngolog Kocikuta jest w gabinecie.
Zaczyna mu pulsować żyłka w skroniach, i nerwowo włącza i wyłącza latarkę w swojej zapalniczce. Jest bardzo drażliwy, choć laryngologia to dziedzina dla niego na wskroś poznana, w Bydgoszczy nie ma tak doskonałego specjalisty w tej dziedzinie. Bardzo szybko i trafnie stawi diagnozy, jeszcze szybciej leczy. Może jako człowiek jest w relacjach szorstki, to jak specjalista dla którego otolaryngologia jest jak recytacja wierszyka dla przedszkolaka, jest wręcz doskonały. Musicie wierzyć, że Bydgoszcz bez takiego specjalisty byłaby zbyt uboga. Jego żona również zna się na swojej pracy, jednak laryngolog z niej mniej skuteczny, natomiast jest bardzo miła, ciepła i najmłodsi pacjenci przy niej czują się bezpiecznie i miło. Małżeństwo planuje niedługo otworzyć sale zabiegową u siebie, a później małą salę operacyjną, aby otolaryngologia u nich była już kompleksowa i kompletna.
Myślę, że im się to uda, bo zawsze twardo szli do swoich celów, konkretnie realizowali krok po kroku to czego tak bardzo potrzebowali i zawsze dostawali to czego chcieli. Ale nie bez pracy.
